StoryEditor

ZNP oburzone wysłaniem nauczycieli w pole przez Ardanowskiego

27.05.2020., 11:06h

Apel ministra rolnictwa Jana Krzysztofa Ardanowskiego do nauczycieli, by pomogli rolnikom zbierać owoce nie spodobał się Prezesowi Związku Nauczycielstwa Polskiego Sławomirowi Broniarzowi. Domaga się przeprosin.

Minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski we wczorajszej popołudniowej rozmowie w RMF FM zwrócił się m.in. do nauczycieli o pomoc rolnikom przy zbiorach. Pisaliśmy o tym TUTAJ.

- Wystąpiłem z apelem do Polaków, którzy pozostają bez pracy, nie mają prawa do zasiłku, czy też do młodzieży lub nauczycieli, którzy nie będą pracowali, żeby przez te kilka-kilkanaście dni popracowali u rolników - powiedział minister w RMF FM. 

Słowa te oburzyły Związek Nauczycielstwa Polskiego, który domaga się przeprosin.

- Jesteśmy oburzeni skandaliczną wypowiedzią ministra rolnictwa Jana Krzysztofa Ardanowskiego, który w rozmowie z RMF FM wysłał nauczycieli na truskawki i do pracy na roli – zaznacza Sławomir Broniarz, prezes ZNP.

Broniarz zapewnia, że nauczyciele doceniają ciężką pracę rolników i osób pracujących sezonowo w rolnictwie.

- Ale od urzędnika państwowego domagamy się elementarnego poszanowania zawodu nauczyciela – wyjaśnia szef ZNP.

Dodaje, że takie pogardliwe wypowiedzi pod adresem nauczycieli podważają prestiż zawodu nauczyciela i obniżają rolę pedagogów w całym procesie kształcenia. 

- Szkoda, że tej podstawowej wiedzy nie posiada osoba będąca ministrem w rządzie RP – ocenia Broniarz i domaga się przeprosin od szefa resortu rolnictwa. 

Co na to nauczyciele?


A jak do  tego  podchodzą sami nauczyciele? Ci, co uczą na wsiach, najczęściej mają także swoje gospodarstwa. Więc latem, zamiast do szkoły, chodzą na pole. I nie jest to dla nich nic dziwnego, ani  tym bardziej oburzającego.

- Tu u nas każdy ma truskawki, także i nauczyciele. Wiadomo, że w ciągu roku szkolnego doglądamy naszych plantacji popołudniami lub po prostu robią to nasi  małżonkowie. Ale już w czerwcu, kiedy zbiór zaczyna się na dobre, chodzimy na pole częściej. Zazwyczaj do  zbioru zatrudnialiśmy Ukraińców, więc sami nie rwaliśmy. Jednak myślę, że w tym roku, kiedy rąk do pracy brakuje, sama zakaszę rękawy i będę zbierać – wyjaśnia nam nauczycielka z jednej z podstawówek w gminie Czerwińsk nad Wisłą.

Bardziej dotknięci mogli się poczuć nauczyciele „miastowi”, choć też nie wszyscy.  

- Jeśli coś mnie w tej wypowiedzi oburza, to  fakt, że ministrowi rolnictwa wydaje się, że mam czas na rwanie truskawek. Uczę historii w podstawówce, przy komputerze spędzam nawet po 10 godzin dziennie. Prowadzę zajęcia on-line, sprawdzam po kilkaset prac tygodniowo, a do tego mam swoje dzieci, którym też trzeba pomóc w nauce. Więc tak naprawdę pracuję dużo więcej niż podczas normalnego trybu. Dlatego pan wybaczy, panie ministrze, ale nie mam czasu  na truskawki! Nie znajdę go również na czereśnie, bo kto  w tym czasie zająłby się moimi dziećmi, gdybym ja pojechała na wieś? – mówi nam  nauczycielka z jednej z podwarszawskich miejscowości. 

ksz, fot. ZNP
 
24. kwiecień 2024 06:46