StoryEditor

Borówka stopniowo wypiera sady jabłoniowe

17.09.2021., 11:42h

Państwo Kaczorowie uprawiają jabłonie odmian Gala, Red Jonaprince, Golden Delicious, Szampion, Ligol, Gloster i Idared. Średni plon jabłek w ich gospodarstwie wynosi około 60 t/ha. We wszystkich kwaterach została założona instalacja nawadniania kroplowego. Powierzchnia ich gospodarstwa wynosi 15 ha, z czego około 8 ha zajmują obecnie jabłonie, około 6 ha – borówka amerykańska, a na pozostałej części w tym roku zasiana była gryka.

Zmiany w nasadzeniach jabłoni na korzyść borówki

– Idared jest w naszych sadach praktycznie wykasowany, zostało go już tylko 4 rzędy, a na nisko położonych działkach został także jeszcze Gloster. Od momentu wprowadzenia embarga na Rosję, Gloster i Idared trudno sprzedać – mówi Paweł Kaczor.

Ogólnie jest problem z opłacalnym zagospodarowaniem jabłek, tak więc gospodarze zaczęli myśleć o innych gatunkach sadowniczych. Wybór padł na borówkę wysoką. – Najstarsza kwatera Gali o powierzchni 1 ha ma 12 lat i w tym roku zostanie wyrwana. W jej miejsce zostanie posadzona właśnie borówka, której sadzonki są już zamówione. Na razie przy obecnej koniunkturze na jabłka, nie nastawiam się na większe nasadzenia jabłoni nawet tych dobrze sprzedających się odmian, jak Gala czy Red Jonaprince. Sporo sadowników ostatnio posadziło te odmiany i wkrótce będzie ich bardzo dużo na rynku. Podejrzewam, że mogą być wówczas w cenie takich odmian, jak Ligol, Szampion czy Idared, i też będzie problem z ich sprzedażą. Jednak, jeśli już zdecydowałbym się na sadzenie jabłoni to wybrałbym Galę lub Golden Deliciousa, czyli te odmiany, które się dobrze sprzedają, ale do najłatwiejszych w uprawie nie należą. Przy uprawie Gali trzeba trochę uważać, żeby nie oparzyć owoców opryskiem i jest ona bardzo podatna na infekcję rakiem drzew owocowych. Ponadto u Gali trzeba ręcznie bądź chemicznie przerwać owoce, żeby ich jakość była dobra. Chyba jeszcze trudniejszy w uprawie jest Golden Delicious, który łatwo można oparzyć jakimś opryskiem, po czym owoce nadają się tylko na przemysł – mówi sadownik.

Kończący się sezon sprzyjał inwazji mszyc

Pan Paweł podkreśla, że w tym roku największym problemem w sadzie było zwalczanie mszyc. – Pogoda w tym sezonie sprzyjała ich rozwojowi. Po kwitnieniu jabłoni praktycznie co 2 tygodnie potrzebne były zabiegi zwalczające te szkodniki. Łącznie wykonałem ich aż 7. Do osiągnięcia przez zawiązki średnicy 4–5 cm trzeba jabłka szczególnie chronić przed mszycami. W późniejszym okresie szkodniki te nie powinny już doprowadzić do deformacji owoców. Dawniej miałem taki przypadek, że przed kwitnieniem zastosowałem oprysk, który nie był skuteczny, podczas kwitnienia nie można było zastosować insektycydów i na jabłoniach rozwinęła się taka mszyca, że doszło do deformacji jabłek – mówi sadownik.

Pozostałe problemy sadów w tym roku 

Gospodarz dodaje, że inwazja mszyc nie była w tym roku jedynym problemem w produkcji jabłek. – Planowałem w tym roku chemiczne przerzedzanie zawiązków. Zakupiłem już w tym celu odpowiedni preparat, ale opad był tak duży, że skończyło się tylko na korekcie ręcznej. Tego zabiegu najbardziej potrzebują takie odmiany, jak Gala i Szampion. Ponadto mamy w tym roku lekkie uszkodzenia gradowe. Na niektórych owocach pojawiły się zagłębienia, które zostaną odrzucone przy sortowaniu. W związku z tym wkrótce potrzebne będzie zerwanie owoców, które ucierpiały wskutek gradu. Czekam z tym jednak do momentu, aż będzie możliwość sprzedaży na przemysł jabłek z przerywki. Może się tak jednak zdarzyć, że cena będzie zbyt niska i będziemy zrywali je na ziemię. Pamiętam już bowiem sytuację, gdy ceny za przerywane owoce były nie do przyjęcia i przerywaliśmy je na ziemię, a później wygrabialiśmy. Niska cena za uszkodzone owoce byłaby dodatkowym obciążeniem, w związku z tym, że plantacja na ten sezon nie została ubezpieczona. Chcieliśmy to zrobić, ale możliwość ubezpieczania dotowanego trwała zaledwie "3 minuty" i po prostu nie zdążyliśmy – mówi Paweł Kaczor.

Najpierw borówka zastąpiła czereśnie

– Już od kilku lat zmniejszamy stopniowo produkcję jabłek ze względu na jej coraz mniejszą opłacalność. Do 2013 r. mieliśmy głównie sad jabłoniowy. Uprawialiśmy ponadto wiśnie i trochę czereśni, które w pewnym momencie praktycznie przestały rodzić. Wiosny były takie, że po 2–3 tygodniach od kwitnienia spadały niemal wszystkie zawiązki czereśni. Zdecydowaliśmy więc o stopniowej likwidacji sadu czereśniowego. Po wyrwaniu jednej kwatery czereśni o powierzchni około 0,3 ha w ich miejsce posadziliśmy pierwsze 1000 sadzonek borówki amerykańskiej. Od tamtego czasu stale dosadzaliśmy borówkę, która do tej pory była bardziej dochodową uprawą od jabłoni. Niestety ostatnio pojawiły się bardzo niskie ceny owoców borówki. Mieliśmy już tylko 5 zł za kilogram, ale obecnie, w zależności od punktu skupu, wahają się one od 8 do 10 zł za kilogram. Co roku jest jej coraz więcej w uprawie i oczywiste jest to, że cena tych owoców nie będzie przez cały czas wysoka, a ich produkcja superdochodowa – mówi sadownik.

Kiedyś państwo Kaczorowie mieli 1,5 ha wiśni, ale obecnie zostało ich tylko kilkadziesiąt drzew przy ogrodzeniach. – Już po redukcji plantacji wiśni każdego roku zbieraliśmy około 10 t tych owoców. W tym roku wiśnie są ładne, ale nie będzie za nie pieniędzy. W latach 90. kg wiśni kosztował 3 zł, a rwacz otrzymywał 25 do 30 groszy za zerwanie 1 kilograma. Teraz za zerwanie trzeba zapłacić 80 groszy, za owoce płacą 1,3–1,4 zł za kg, a za przemysłowe 80 groszy za kg. W związku z tym zrywanie wiśni w tym roku nie ma sensu – tłumaczy gospodarz.

Nasz rozmówca uważa, że z kolei na uzdrowienie sytuacji rynku jabłek może wpłynąć jedynie przywrócenie rynku rosyjskiego. – Jak był zbyt do Rosji, to na rynku jabłek było bardzo dobrze. Wszystkie odmiany dało się sprzedać w tym Glostera i Idareda. Wówczas zrywając jabłka jesienią wiedzieliśmy, że na wiosnę sprzedamy je przynajmniej po 1 do 1,2 zł za kg, co gwarantowało opłacalność tej produkcji. Ostatnio znajomi sprzedali jabłka z kontrolowanej atmosfery po 38 groszy za kilogram. Taka cena na przełomie lipca i sierpnia nie gwarantuje nawet zwrotu kosztów przechowania owoców, a gdzie jeszcze inne koszty produkcji? – pyta Paweł Kaczor.

Czy opłaca się przechowywać jabłka?

Państwo Kaczorowie posiadają 3 chłodnie z kontrolowaną atmosferą, ale zauważają, że długie przechowywanie owoców nie zawsze się opłaca. – Pierwszą chłodnię z kontrolowaną atmosferą wybudowaliśmy już w 2000 r., a później doszły kolejne dwie. Przeważnie łatwiej jest spieniężyć jabłka przechowując je w chłodniach z kontrolowaną atmosferą, ale wszystko zależy tak naprawdę od roku. W ostatnim sezonie raczej przechowywanie w chłodniach nie przyniosło dodatkowego dochodu, a było wręcz przeciwnie. Bardziej opłacało się sprzedać jabłka prosto z drzewa, niż je przechowywać do późno wiosennych miesięcy. Sprzedaliśmy zaraz po zbiorach 200 skrzyniopalet takich odmian, jak Gala, Szampion, Red Jonaprince i otrzymaliśmy 1,5 do 1,8 zł/kg, a za Galę nawet 2,2 zł/kg. Moim zdaniem już minęły te czasy, gdy przechowywanie jabłek w chłodniach z kontrolowaną atmosferą zapewniało godziwe pieniądze. Powstało dużo grup producentów, które wybudowały sporą ilość takich chłodni i przechowują jabłka długo. Od kilku lat zauważyłem, że najlepiej sprzedają się jabłka w styczniu i w lutym. Wówczas nie ma już na rynku jabłek ze zwykłych chłodni, a z tych z kontrolowaną atmosferą jeszcze się owoców nie sprzedaje w oczekiwaniu na lepszą cenę. W tym roku w styczniu otworzyłem jedną komorę i sprzedałem jabłka bez problemów. Także sporą część jabłek sprzedałem zaraz po Wielkanocy, a później było już tylko coraz gorzej – podkreśla pan Paweł.

Nasz rozmówca zauważa również, że wysokie ceny jabłek w pierwszej połowie 2020 r. były wynikiem wybuchu pandemii i raczej się już nie powtórzą. – Sadownicy liczyli, że tej wiosny cena jabłek będzie podobna do tej sprzed roku, czyli od 3 do 5 zł za kg. Jednak 2020 r. był specyficzny, gdyż zaraz na początku zaczęła się pandemia, nikt nie wiedział jak się sytuacja rozwinie i większość sadowników szybko sprzedała jabłka. Później tych owoców zabrakło na rynku przez co w kwietniu, maju i czerwcu ceny jabłek były zawrotne. W tym roku wiele osób wstrzymywało się ze sprzedażą jabłek, bo liczyło na to, że ceny na wiosnę będą takie jak w roku 2020 i niestety tylko na tym straciło – mówi Paweł Kaczor.

Uprawa borówki wysokiej jest trudna, ale opłacalna

Pan Paweł zaznacza, że rozpoczęcie uprawy borówki amerykańskiej było pomysłem jego żony Marioli. – Nie chciałem sadzić tej rośliny, gdyż wszyscy wokół mówili, że jest bardzo trudna w uprawie. Jak na razie dochody z borówki są lepsze niż z jabłek, ale wymagają one dużych nakładów inwestycyjnych przy zakładaniu plantacji. Ogólnie przygotowanie jednego ha plantacji borówki kosztuje około 100 tys. zł. Można wydać na to mniej, oszczędzając na poszczególnych elementach. Można dać mniej torfu, można kupić tańszą sadzonkę za 6 zł, a zamiast dwóch przewodów nawadniających pod rządek można dać jeden. Jednak te oszczędności odbiją się później negatywnie na wielkości i jakości plonów. Sprowadzamy sadzonki z Holandii i sadzimy je w rozstawie 3 × 0,9–1 m – mówi Paweł Kaczor.

Plantator dodaje, że uprawa borówki amerykańskiej faktycznie nie jest łatwa, ale nie znaczy to, że nie da się jej nauczyć. – Ogólnie uprawa jest trudna, ale z ochroną borówki jest moim zdaniem prościej niż przy jabłoniach. Na początku kwitnienia stosujemy Miedzian Extra 350 SC, później stosujemy na przemian Switch 62,5 WG i Signum 33 WG. Przed kwitnieniem w celu zwalczenia mszycy wybieramy Mospilan 20 SP. Od ubiegłego roku pojawił się duży problem z muszką plamoskrzydłą – Drosophila suzukii, na którą stosujemy oprysk preparatem SpinTor. W uprawie borówki bardzo ważna jest fertygacja, czyli podawanie preparatów nawozowych wraz z wodą podczas nawadniania – mówi pan Paweł.

W gospodarstwie państwa Kaczorów uprawiane są takie odmiany borówki jak: Duke, Liberty, Bluecrop, Chandler i Huron. – Duke zajmuje u nas około 40% plantacji borówki. Jest to najwcześniejsza odmiana, której zbiór zaczyna się na początku lipca. W dalszej kolejności zbieramy Huron, Bluecrop, Chandler. Najpóźniejszą naszą odmianą jest Liberty, której owoce zaczynamy zbierać w połowie sierpnia. Liberty jest wrażliwa na przymrozki zimowe i wiosenne. W tym roku wskutek przymrozków pozostało na niej tylko około 30% zawiązków. Pozostałe odmiany borówki w tym sezonie zaowocowały normalnie. Zbiór borówki trwa u nas 2 miesiące, a gdy skończymy go, to przechodzimy do zbioru Gali. Czasami zdarza się nawet, że początek zbioru jabłek zazębia się z końcówką zbioru borówki – mówi Mariola Kaczor.

Plony borówki w opisywanym gospodarstwie wynoszą około 8 t z ha. – Najpóźniejszą odmianą jest Aurora, ale u nas aura nie sprzyja uprawie tej odmiany. Ponadto mając ją nie wyrobilibyśmy się z jednoczesnym zbiorem borówki i jabłek więc na razie nie będziemy jej sadzić. Planujemy stopniowo wprowadzać odmiany borówki o twardych, dużych owocach, które da się przetrzymać w chłodni z kontrolowaną atmosferą i później wyeksportować –dodaje pan Paweł.

W grupie siła

Gospodarstwo państwa Kaczorów należy do grupy producentów. – W 2014 r. przystąpiłem do grupy producentów borówki SunBerry, która uprawia łącznie około 200 ha borówki wysokiej. Grupa pomaga sprzedać owoce nawet w najgorszym okresie na rynku. Częściowo eksportuje borówkę, a częściowo sprzedawana jest ona w kraju. Jabłka sprzedaję do innych firm i grup producentów. Trafiają one na eksport i do sieci handlowych – mówi Paweł Kaczor.

Autor: Józef Nuckowski

Zdjęcia: Józef Nuckowski

opr. Joanna Białek

24. kwiecień 2024 06:20