StoryEditor

Produkują wiśnie od 40 lat! Jaki plan na rozwój ma rodzinne gospodarstwo z Lubelszczyzny?

26.10.2021., 11:44h

Państwo Staniszewscy posiadają gospodarstwo o powierzchni około 13 ha. Blisko 3 ha zajmuje sad jabłoniowy, ale trzon produkcji stanowią wiśnie – obecnie uprawianych jest ich niecałe 7 ha, a kolejne 2,5 ha tego gatunku zostało niedawno usunięte. W to miejsce planowane są nowe nasadzenia. Jakie?

3 pokolenia sadowników, 40 lat doświadczenia w produkcji wiśni

Karol Staniszewski przejął gospodarstwo po rodzicach Joannie i Gerardzie. Jest on przedstawicielem już trzeciego pokolenia, które zajmuje się produkcją sadowniczą w gospodarstwie rodzinnym w Zakalinkach Kolonii (pow. bialski). Pierwszy sad blisko pół wieku temu posadzili jego dziadkowie Genowefa i Jan Dębowczykowie.

– W 1973 r. pierwszy sad w naszej miejscowości został założony pod nadzorem docenta Marca z LODR w Końskowoli. Całość miała powierzchnię około 15 ha, przy czym 7 ha jabłoni posadzili na swoim polu moi rodzice. Wśród odmian dominowały McIntosh, Jonatan, a w mniejszej ilości posadzone były także Bankroft, Idared i James Grieve – opowiada Joanna Dębowczyk-Staniszewska.

Wiśnie w gospodarstwie państwa Staniszewskich uprawiane są od 1980 r. Właściciele wybrali odmianę Łutówka, której część jest szczepiona na antypce, a część na czereśni ptasiej. – Wydaje mi się, że w naszych warunkach drzewa lepiej rosną na czereśni ptasiej. Ostatnio wyrwaliśmy sad, w którym drzewka szczepione były na tej właśnie podkładce, użytkowaliśmy go przez 26 lat – mówi pani Joanna.

Mechaniczny zbiór wiśni przy pomocy agregatu otrząsająco-czyszczącego  –  Maja

W dobrym roku państwo Staniszewscy uzyskują około 10 t wiśni z ha, ale podkreślają, że produkcja tych owoców jest trudna i coraz mniej opłacalna. W 2020 r. zakupiony został agregat otrząsająco-czyszczący do wiśni i śliw Maja. Inwestycja ta została sfinansowana głównie przy wykorzystaniu premii dla młodego rolnika. – Naszym urządzeniem można zbierać wiśnie na areale do około 10 ha sadu, a przy wysokich plonach – z około 7 ha. Można powiedzieć, że zbiór ręczny jest co najmniej trzy razy droższy od mechanicznego – mówią gospodarze. 

Mechanicznie zbierać wiśnie można nawet z 20-letnich drzew

Karol Staniszewski podkreśla, że nie rozważa mechanicznego cięcia wiśni. Dodaje przy tym, że przy zbiorze mechanicznym prowadzenie starszych drzew powinno być wykonane bardzo umiejętnie, aby w rezultacie wszystkie owoce po otrzęsieniu lądowały na ekranach.

– W 2020 r. gospodarze przeprowadzili cięcie drzew w taki sposób, aby umożliwić mechaniczny zbiór owoców. W tym roku powtórzyli takie cięcie i teraz mogą prowadzić maszynę do zbioru tak, żeby nie uszkadzać drzew. – Nawet z dwudziestoletnich drzew zbieraliśmy wiśnie mechanicznie. Oczywiście w przypadkach, gdzie dwa drzewa rosną bardzo blisko siebie, niezbędne było ręczne zbieranie owoców – opowiada pan Karol. I dodaje: – Cięcie w sadzie prowadzimy ręcznie. Po cięciu mechanicznym należałoby podocinać gałęzie ręcznie, co moim zdaniem nie ma sensu. Oczywiście inaczej byłoby w przypadku dużej powierzchni sadu, np. 40 ha. Staramy się uzyskać wysoką wydajność z mniejszej powierzchni sadu i w związku z tym chcemy do każdego drzewa podejść indywidualnie. Szczególnie w sadzie mającym około 6 lat cięcie musimy przeprowadzać bardzo umiejętnie, aby uzyskać pożądany pokrój drzew i optymalne owocowanie. 

Racjonale wykorzystanie herbicydów – czyli integrowana ochrona sadu

 Państwo Staniszewscy nie mają certyfikacji, ale w swoich sadach starają się prowadzić integrowaną ochronę.

– Wykonujemy tylko konieczne zabiegi. Pomiędzy drzewami staramy się ograniczać stosowanie herbicydów. Przez ich nadmierne używanie gleba ulega degradacji – mówią gospodarze. 

W produkcji wiśni największy problem stanowią choroby

W sadzie wiśniowym największy problem stanowią choroby, m.in. srebrzystość liści. – Przede wszystkim wiśnie uprawiane są na stanowisku po wiśniach. Wprawdzie sezonowaliśmy glebę przez 3 lata, ale na pewno część patogenów w niej przetrwała – wyjaśnia pan Karol. – Dużym problemem jest też to, że spora część zakupionych drzewek trafia do nas już zawirusowana, np. wirusem PNRSV (wirus nekrotycznej pierścieniowej plamistości wiśni). Występuje on na drzewkach z ponad połowy szkółek! Trudno znaleźć dobry materiał szkółkarski. Choroby wirusowe u wiśni mogą doprowadzić nawet do 40% ubytku w plonie. Często też się zdarza, że drzewka są porażone przez raka bakteryjnego, trzeba więc przeprowadzać opryskiwania, które jednak nie są w pełni skuteczne.

Ochronę przed rakiem bakteryjnym w sadzie gospodarze zaczynają od opryskiwania wodorotlenkiem miedzi.
– W okresie bezlistnym tego typu preparat stosujemy 2 razy. Później używamy takich preparatów, jak Kaptan 50 WP – solo lub razem ze środkiem Sillit 65 WP. Zwalczając mszycę w uprawie wiśni często wybieramy Mospilan 20 SP. Wystarczy jeden oprysk tego preparatu, aby skutecznie ograniczyć rozwój tego szkodnika – mówi pani Joanna.

Przygotowania stanowiska pod nowy sad ma kluczowe znaczenie

W listopadzie 2020 r. państwo Staniszewscy wyrwali blisko 3 ha sadu wiśniowego. Następnie na działce tej zostały przeprowadzone głęboszowanie oraz orka, a wiosną tego roku rozpoczęli uprawę różnych gatunków roślin mających na celu jak najlepsze przygotowanie gleby pod kolejne nasadzenia sadownicze.

Ziemia musi odpocząć. Niektórzy wiosną wyrywają sad, a jesienią w to miejsce sadzą kolejny. Uważam, że nie można tak robić. Ziemia musi się zregenerować przed kolejnym nasadzeniem roślin wieloletnich – mówi gospodarz.

Na wiosnę została wysiana mieszanka fitosanitarna, w skład której weszły takie rośliny, jak: rzodkiew oleista, facelia błękitna, gorczyca czy gryka. Na początku czerwca po mieszance wysiany został łubin wąskolistny. Po łubinie najpierw przeprowadzono talerzowanie, a dopiero po nim orkę. Następnie, 28 czerwca wysiana została gorczyca biała. W przyszłym roku wysiane będą jeszcze dwu- lub trzykrotnie rośliny na nawóz zielony, a jesienią lub kolejnej wiosny gospodarze przystąpią do sadzenia roślin uprawnych. – Wcześniej jednak pobierzemy próby glebowe i na ich podstawie uzupełnimy składniki pokarmowe w glebie, aby nie robić tego na oko – dodaje pan Karol. 

W najbliższych latach zastanawiamy się nad zmianą wiodącego gatunku

W związku ze skorzystaniem z premii dla młodego rolnika na zakup agregatu Maja państwo Staniszewscy są zobowiązani kontynuować produkcję wiśni przez najbliższe lata. – Jednak prawdopodobnie później wycofamy się z uprawy tego gatunku. Owoce te przechodzą przez przetwórnie, które decydują o ich cenie. Wszystko jest tak wyliczone, żeby sadownik za dużo nie zarobił, a jednocześnie, żeby nie zlikwidował sadu wiśniowego. W tym roku sprzedaliśmy wiśnie po niecałe 2 zł/kg. Przy zbiorze ręcznym nie opłacałoby się ich w ogóle zrywać – mówią gospodarze.

Dodają też, że oprócz niskich cen wiśni coraz większym problemem stają się opóźnienia w płatnościach za te owoce. – Ostatnią transzę za wiśnie z 2020 r. otrzymaliśmy 10 lipca br. Jak w takich okolicznościach mamy dalej produkować owoce? Przyzwyczaiłam się już do tej pracy i z dnia na dzień nie wytnę sadu, ale młodzi ludzie nie będą pracować bez godziwej i terminowej zapłaty – mówi pani Joanna. 

Nie planujemy już modernizacji sadu jabłoniowego!

Państwo Staniszewscy poważnie rozważają również stopniowe wycofywanie się z produkcji jabłek. Obecnie uprawiają stare odmiany jabłoni na podkładkach silnie rosnących, takie jak: Alwa, Gloster, Idared. Ich sady jabłoniowe mają 25 lat i prawdopodobnie nowych nasadzeń tego gatunku już nie będzie.

Nie planujemy już modernizacji sadu jabłoniowego, gdyż w większości owoce trafiają na przemysł. Mamy obecnie w kraju nadprodukcję jabłek, których nie jesteśmy w stanie wyeksportować. Spady na razie leżą pod drzewami i pewnie nie będziemy ich zbierać za oferowane obecnie stawki – 28 gr/kg takich owoców nie daje sadownikowi zarobku – mówi pani Joanna.

Na dodatek w tym roku w czerwcu wystąpił grad, który uszkodził jabłka i praktycznie wszystkie owoce państwo Staniszewscy będą musieli przeznaczyć na przemysł, gdyż sortowanie ich i wybieranie nieuszkodzonych owoców nie ma ekonomicznego uzasadnienia. – W ubiegłym roku było jeszcze gorzej, gdyż grad nawiedził nasze plantacje aż cztery razy. Jak nic się nie zmieni, to będziemy zupełnie odchodzili od tego gatunku. Jeszcze nie wiemy, w którym kierunku pójść – opowiadają.

– Uważam, że więcej ludzi rozwijałoby swoje sady, gdyby widzieli w tym sens, gdyby owoce miały cenę gwarantującą zwrot poniesionych kosztów i zapłatę za pracę w sadzie. Młodzi ludzie rozwijaliby swoje umiejętności i wiedzę o prowadzeniu sadu, co jest bardzo potrzebne. Niestety, obecnie nie ma ku temu warunków. Wszyscy żądają od sadowników owoców superjakości, a w zamian oferują niskie ceny i opóźnienia w zapłacie – podsumowuje Karol Staniszewski.

Autor: Józef Nuckowski

Zdjęcia: Józef Nuckowski

Opr. : A. Okła-Wierzbicka 

20. kwiecień 2024 13:48