StoryEditor

Kłamstwo ma coraz krótsze nogi…

22 marca w Centrum Kongresowym Uniwersytetu Przyrodniczego w Lublinie odbyła się konferencja pt. „Zagrożenia w polskim sadownictwie i sposoby ich łagodzenia”. Wykładkom towarzyszyła dyskusja na temat stanu naszej branży.

 

Pozostałości ś.o.r. – nasz węzeł gordyjski!

Poważną kwestią, omawianą (nie tylko) podczas konferencji w Lublinie, były pozostałości niedozwolonych substancji aktywnych w naszych owocach lub przekroczenia poziomów tych dozwolonych. Temat ten poruszyli Waldemar Żółcik z Unii Owocowej i prof. Eberhard Makosz. Odniósł się także do niego Zbigniew Chołyk z LubApple, a także wielu innych uczestników. Wniosek jest jeden. Im dłużej będziemy sprzedawać jabłka o niedozwolonych poziomach pozostałości, tym szybciej i z większą mocą zamkniemy nasze szanse na atrakcyjne rynki zbytu. Poza aspektami moralnymi, związanymi ze szkodliwością dla zdrowia konsumenta, należy pamiętać, że nieuczciwość ma coraz krótsze nogi… Czując satysfakcję z tego, że udało nam się sprzedać komuś towar zawierający niedozwolone pozostałości ś.o.r., pamiętajmy, że być może zarobimy po raz ostatni, i że nie tylko sobie zamykamy furtkę do następnej takiej transakcji. Wspominane przez uczestników konferencji przykłady wykrycia przez odbiorców niedozwolonych pozostałości ś.o.r., nawet tylko w jednej partii owoców, uzmysławiały, jak łatwo może zakończyć się współpraca z danym odbiorcą.

Problem niedopuszczalnych pozostałości ś.o.r. to duże wyzwanie zwłaszcza dla członków grup producentów, gdyż jedna felerna partia towaru może zablokować zarobek wszystkim udziałowcom. Oszust ryzykuje i traci niewiele, najgorsze jest jednak to, że traci również cała branża i uczciwi producenci. Warto też mieć na uwadze, że każde wykrycie takiej sytuacji, a potem jej nagłośnienie przez mainstreamowe media przyczynia się do coraz gorszej opinii o polskich owocach. A prawda jest taka, że nasze owoce coraz częściej cieszą się na świecie złą sławą. Czy chcemy, aby polskie jabłko budziło skojarzenia z produktem najniższej jakości, na takiej samej zasadzie, jak niejednokrotnie my określamy „chińszczyzną” tandetne produkty z Dalekiego Wschodu? Jeśli tak, to miejmy świadomość, że znajdziemy odbiorców tylko w lata z niską produkcją, gdy jabłek na rynku brakuje. Przy wysokiej produkcji sytuacja wygląda już inaczej. (H.C.)

03. grudzień 2024 17:24