StoryEditor

Sieci handlowe windują ceny, a konsumenci myślą, że to rolnik zarabia

23.05.2022., 12:05h

Ceny żywności w sklepach zaczynają nam wszystkim doskwierać i zadajemy sobie pytanie, kto na tym tak naprawdę zarabia. Sprawdziliśmy więc, ile w rzeczywistości rolnik dostaje z tego, co zapłaci klient sklepu.

Ceny żywności na półkach sklepowych przyprawiają o zawrót głowy. Z tygodnia na tydzień drożeją podstawowe produkty. Te podwyżki konsumenci odczuwają przede wszystkim w przypadku olejów, pieczywa i produktów zbożowych. Mocno zdrożały także wędliny czy produkty mleczne. Z danych zebranych przez Monday News wynika, że w kwietniu w sklepach w porównaniu do roku ubiegłego oleje zdrożały o 54,9 proc. masło o 51,2 proc, mięso o 31,2 proc., pieczywo o 28,1 proc., a nabiał o 23 proc.

Generalnie inflacja wzrosła do rekordowo wysokiego poziomu 12,4 proc. i zanosi się na to, że będzie jeszcze wyższa.

Sieci handlowe windują ceny, a konsumenci myślą, że to rolnik zarabia

Skąd wynikają te podwyżki? Oczywiście jest szereg przyczyn, np. wzrost cen gazu, paliwa czy surowców używanych do produkcji. Ale wielu konsumentów za te wysokie ceny żywności obwinia rolników. Wydaje im się, że to właśnie rolnicy zgarniają największą część kwoty z danego produktu.

Tymczasem jest zupełnie odwrotnie! Rolnik dostaje tylko niewielką część z tego, co płaci konsument. Resztę pochłaniają koszty przetwórstwa, a przede wszystkim marże sklepowe. Niestety, sieci handlowe i pośrednicy wykorzystują sytuację i pod płaszczykiem inflacji windują ceny, jak tylko mogą. No bo jak wytłumaczyć sytuację, w której rolnik sprzedaje kapustę do sklepu po 1,5 zł, a sklep oferuje ją konsumentowi za 6 zł? Przykładów takiej patologii jest zresztą dużo więcej. Mówił o nich m.in. Michał Kołodziejczak podczas konferencji 20 maja 2022 r. pod ministerstwem rolnictwa.

Ile rolnik dostaje z tego, co zapłaci konsument?

My też postanowiliśmy sprawdzić, ile rolnik dostaje z tego, co konsument płaci za żywność. Pod lupę wzięliśmy szynkę, sok marchwiowy, frytki, salami wołowe, sok jabłkowy i jogurt naturalny.

Co się okazało? Rolnik za 1 kg tucznika wż otrzymuje obecnie ok. 6 zł. Średniej jakości szynka kosztuje ok. 45 zł/kg. Z tego wynika, że rolnik otrzymuje 13 proc. ceny, jaką konsumenci płacą za szynkę.

Dużo większa różnica jest w przypadku soku z marchwi. Do zakładów przetwórczych ogrodnicy sprzedają marchew po 50 gr/kg. W sklepie świeży sok kosztuje ok. 10 zł za 750 ml. To oznacza, że ze sprzedaży tej butelki do rolnika trafiło 5 proc.

Jeśli zaś porównamy ceny ziemniaków (1 zł/kg) i frytek (10 zł/kg) okaże się, że producenci rolni dostają zaledwie 10 proc. z tego, co płaci klient sklepu.

To samo się dzieje w przypadku jabłek. Przemysłowe odmiany sprzedawane są po ok. 90 gr/kg, a litr soku tłoczonego kosztuje ponad 16 zł. Z tego wynika, że do sadownika trafia 5,5 proc. z ceny soku. 

Nawet w przypadku drogiego bydła rolnik też jest na przegranej pozycji. Bo za 1 kg krowy wż dostaje 9 zł/kg. A klient sklepu za salami wołowe płaci 46 zł/kg. Czyli z tej kwoty do rolnika trafia zaledwie 19 proc. 

Z kolei za mleko spółdzielnie płacą ok. 2 zł/l. A taki jogurt naturalny w sklepie kosztuje prawie 5 zł za 390 gr, czyli za 1 kg ponad 12,5 zł. To oznacza, że rolnik z tego jogurtu dostaje ok. 16 proc.

- To jest skandal. Tuczniki w skupie potaniały w ostatnim tygodniu, ale ceny mięsa w supermarketach nie spadły nawet o 1 grosz. Za to koszty produkcji poszły mocno w górę. Jeszcze rok temu za tonę paszy płaciłem 1000 zł, a teraz kosztuje dwa razy tyle! A ceny za świnie jak za komuny. Jednocześnie markety każą konsumentom płacić krocie za to mięso, choć rolnik ma z tego ochłap – oburza się Piotr Kamiński, producent trzody chlewnej z woj. warmińsko-mazurskiego.

Kamila Szałaj

20. kwiecień 2024 13:09