StoryEditor

Jaki był sezon 2019 w Sadzie Doświadczalnym SGGW w Wilanowie?

04.10.2019., 15:08h

Susza, przymrozki, masowe opadanie zawiązków – tak w kilku słowach można opisać kończący się sezon w wielu polskich sadach. A jak on wyglądał w Sadzie Doświadczalnym SGGW w Wilanowie? Z jakimi problemami się tu zetknięto? Jak sobie z nimi radzono? I wreszcie – jakie wnioski wyciągnięto na przyszłość?

Wiosenne przymrozki

W tym roku wilanowski sad nawiedziły dwie fale przymrozków – pod koniec kwietnia i w maju. Spadki temperatury nie były duże, ale były to głównie przymrozki napływowe. Temperatura spadła do –2,8°C; choć nie był to silny przymrozek, trwał jednak bardzo długo – ponad 7 godzin.

Instalacja antyprzymrozkowa jest zainstalowana na 3 ha. W pozostałej części sadu, gdzie nie ma instalacji antyprzymrozkowej, na 24 godziny przed spodziewanym przymrozkiem wykonano zabieg preparatem Asahi SL. Z kolei w gruszach dodatkowo zastosowano giberelinę po przymrozkach.

W kwaterach niechronionych antyprzymrozkowo największe starty były w tych częściach koron, które znajdowały się tuż nad ziemią. Obecnie u części odmian owocowanie zaczyna się dopiero na wysokości co najmniej 1,5 m. Dolne piętra drzew są całkowicie pozbawione plonu. Jeśli nawet są tam jakieś owoce, to dlatego, że pęd boczny wyrastał pionowo i pod ciężarem owoców zmienił położenie lub owoce te są bardzo małe, niewyrośnięte, bo pochodzą z bardzo opóźnionych kwiatów. Z kolei w górnych partiach koron owocowanie było obfite. Tak wyglądają kwatery m.in. z odmianami Jonagold Decosta, Golden Delicious i Szampion. Uśredniając plon dla każdej z odmian, plonowanie jabłoni ocenia się na 80% w stosunku do normalnego roku.

Dużym zaskoczeniem były grusze. Oceniając stan zawiązków po przymrozkach, okazało się, że jest ich bardzo dużo, ale wszystkie były pomarszczone, czarne w przekroju, więc całkowicie zaniechano dalszego przerzedzania. – Jestem zaskoczony, jak grusze zregenerowały – opowiada mgr Romuald Dziuban, kierownik Sadu Doświadczalnego SGGW w Wilanowie. – W niektórych rzędach owoców jest aż za dużo. Niestety, z powodu suszy i braku nawadniania część gruszek jest za drobna.

Wyjątkowo suchy rok

W sadzie SGGW nie ma zainstalowanego nawadniania, ponieważ woda tam jest wyjątkowo silnie zażelaziona. Negatywne skutki niedoborów wody częściowo niweluje gleba, na jakiej znajduje się sad. Mady wiślane są bogate w składniki pokarmowe, a jednocześnie dość mocne. Jednak w tym roku susza była tak dotkliwa, że odczuły ją drzewa nawet na najlepszych glebach.

W Wilanowie daje się też zauważyć przedwczesne opadanie jabłek z powodu ich wzajemnego wypychania. Wynika to z tego, że w kwiatostanach często pozostawało więcej niż po dwa zawiązki, gdyż w części kwater z powodu przymrozku zaniechano przerzedzania. – A można było zamknąć część dysz od dołu i wykonać przerzedzanie chemiczne – przyznaje mgr Dziuban. – Z ręcznym przerzedzaniem też się ociągaliśmy, ponieważ mnóstwo zawiązków było uszkodzonych i sądziliśmy, że owoce dalej będą opadały. Teraz widać, że tych owoców zostało jednak trochę za dużo. Gdybyśmy przerzedzali zgodnie z programem, to z jednego kwiatostanu otrzymalibyśmy jeden, góra dwa owoce – takie są najładniejsze, najbardziej wartościowe. W przypadku braku przerzedzania, kiedy z jednego kwiatostanu wyrastają trzy owoce, następuje tzw. wypychanie. Rosnące bardzo blisko siebie owoce nie dorastają do normalnej wielkości. Zwiększając bowiem swoją masę, nie mają wystarczająco miejsca i często jeszcze przed uzyskaniem dojrzałości opadają.

Racjonalna ochrona

Sad w Wilanowie jest odizolowany od innych sadów, co nieco ułatwia ochronę, nie mniej w pobliżu znajdują się przydomowe drzewa owocowe, więc i tu nalatują szkodniki. Tym bardziej, że strategia ochrony, jaka od lat jest tu przyjęta, polega na racjonalnym stosowaniu środków ochrony tak, aby zachować w sadzie równowagę biologiczną.

Dowodem na to są wdrażane liczne programy opracowane przez różne firmy chemiczne. W efekcie tego w tym roku na 4 hektarach nie wykonano żadnego zabiegu na owocówkę i zwójki. Idąc we wrześniu przez kwaterę z odmianą Golden Delicious, można było się samemu przekonać, że uszkodzenia owoców stanowiły znikomy procent całego plonu. – Monitorując sad na zwójkówki, nie odławialiśmy żadnych osobników dorosłych, podczas gdy w kwaterze kontrolnej w tym samym czasie do pułapek łapało się po 15–18 osobników – opowiada kierownik sadu.

Oczywiście są lata, kiedy dany szkodnik pojawia się bardzo licznie i takie, kiedy jest go mniej. Ten rok był specyficzny np. dla czereśni, ponieważ bardzo intensywnie pojawiła się nasionnica trześniówka. Jednak dzięki stałemu monitoringowi i zwalczania szkodnika zaraz po przekroczeniu progu ekonomicznej szkodliwości, zdołano uniknąć problemów z robaczywieniem owoców.

Problem z gryzoniami

W jednej z kwater nie dało się nie zauważyć drzew z żółknącymi liśćmi i słabszym wzrostem. – Od kilku lat mamy ogromny problem z gryzoniami – wyjaśnia Romuald Dziuban. – Wcześniej, gdy okolicę zamieszkiwał lis, nie obawialiśmy się zajęcy ani myszy. Kiedy zniknął, a jednocześnie ostatnie lata były suche, myszy bardzo szybko zaczęły się namnażać i teraz jest z nimi poważny problem. To tylko umacnia nas w przekonaniu, że jeśli naruszy się równowagę w środowisku, konsekwencje mogą być bardzo groźne.

Agnieszka Okła-Wierzbicka

19. kwiecień 2024 15:55