StoryEditor

Czy znów zabraknie na dopłaty do ubezpieczenia sadów?

28.07.2021., 11:39h

22 czerwca odbyło się posiedzenie Sejmowej Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi, na którym podjęto między innymi temat ubezpieczeń upraw rolnych w bieżącym roku. W trakcie tego posiedzenia głos zabrał poseł Mirosław Maliszewski, Prezes Związku Sadowników RP, komentując problemy w systemie ubezpieczeń.

„Zmieńcie system!” – alarmuje poseł Maliszewski 

Przypomniał, że początkowo system ten działał dobrze. -  To nie w 1992 roku pojawiły się problemy, tylko pojawiły się w ubiegłym roku, kiedy okazało się, że po raz pierwszy zabrakło pieniędzy do tego, aby dotować rolnikom zawieranie polis – mówił Maliszewski. Zauważył, że to właśnie w 2020 roku pojawiły się pierwsze problemy rolników i sadowników, którzy chcieli uzyskać wsparcie, ale go nie otrzymali.

Szczególnie oburzający według Maliszewskiego jest czas, dany w tym roku rolnikom i sadownikom, którzy chcieli się ubezpieczyć. Wahał się on od 12 minut w przypadku ubezpieczenia od wiosennych przymrozków do… 3 minut w przypadku ubezpieczenia od gradobicia. Poseł nie ukrywał swojego oburzenia, przypominając wszystkim, że jeśli rolnik chce uzyskiwać wsparcie w ramach np. Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich czy środków suszowych, musi ubezpieczyć co najmniej 50% swoich upraw w systemie. Przy tej okazji Maliszewski zauważył także, że dopiero w 2021 roku ruszył nabór wniosków na udzielenie pomocy suszowej i jak dotąd za ubiegłoroczną suszę gospodarstwa nie dostały jeszcze wsparcia.

Niewiele opcji pomocy

- Są dwie metody zabezpieczenia: jest metoda ubezpieczeniowa, która nie działa od dwóch lat de facto i metoda techniczna, czyli instalacje np. w przypadku suszy w postaci nawadniania, w przypadku przymrozków – instalacji antyprzymrozkowych, w przypadku gradobicia – siatek antygradowych – wymieniał Maliszewski po czym uzupełnił, że nie ma obecnie programu, pomagającego usuwać skutki klęsk żywiołowych i instalować zabezpieczenia.

Maliszewski, który jest także prezesem Związku Sadowników RP, podkreślał, że w szczególnie niekorzystnej sytuacji znaleźli się obecnie producenci owoców i warzyw. W razie np. gradobicia ich zniszczone uprawy bardzo często tracą wartość handlową, a na pomoc ze strony państwa, zarówno w ubezpieczeniu, jak i wcześniejszym zabezpieczeniu plonów, nie mają co liczyć.

Jak rozwiązać problem? Czy będzie dobra zmiana? 

- System absolutnie nie działa i trzeba go bezwzględnie zmienić – mówił stanowczo Maliszewski i dodał, że nie chodzi o prostą zmianę na poziomie modernizacji zapisów. Według niego, doraźnym rozwiązaniem byłoby powiększenie funduszu do wysokości 900mln – 1mld zł, co obiecywano już kilka lat temu. Przypomnijmy, że w bieżącym roku na ubezpieczenia rolników przeznaczono 400 mln zł.

Drugim wyjściem z sytuacji jest postulowana przez Maliszewskiego zmiana systemu ubezpieczeń na powszechny, obowiązkowy dla wszystkich, powiązany np. z systemem dopłat bezpośrednich. Poseł przypomniał, że podobny projekt przedstawiono już jakiś czas temu. Zakładał on obciążenie rolników składkami, dotacje z budżetu państwa oraz wsparcie środkami europejskimi, przeznaczonymi na ten cel. Fundusz taki miałby objąć wszystkich rolników, potencjalnie zagrożonych zniszczeniem upraw.

-Jeżeli tego nie wprowadzicie w życie, to co roku będziecie borykali się z tym, że jedni będą niesłusznie was bronili, a inni będą słusznie was atakować, bo nigdy nie znajdziecie w budżecie środków, które pokryją straty – zwrócił się do ministra rolnictwa Maliszewski i pytał, czy zwiększenie funduszu oraz zmiana systemu są na obecnym etapie brane pod uwagę. Poseł podkreślił także, że sytuacje kryzysowe w polskich gospodarstwach mogą wydarzyć się w każdej chwili i rolnicy chcieliby mieć przed sobą perspektywę godziwych świadczeń ubezpieczeniowych.

Zuzanna Ćwiklińska

30. wrzesień 2024 20:48